Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jaszczurka
Administrator
Dołączył: 23 Lis 2010
Posty: 5574
Przeczytał: 5 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: szafa Mike'a Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 8:01, 01 Lut 2013 Temat postu: Wiedeń 29.05.2013 |
|
Krieau Rocks Festival
Green Day + The Baseballs + All Time Low
Może znajdzie się ktoś jeszcze chętny na wyjazd, żeby wspomóc polską ekipę na Golden Circle
Jadą:
Jaszczurka
Marzena
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jaszczurka dnia Nie 9:53, 21 Kwi 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
tomula483
Polish Idiot
Dołączył: 30 Gru 2012
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:43, 07 Lut 2013 Temat postu: |
|
Hmmm Golden Circle....... Trochę drogo jak to w Austrii ale... Będę miała już wolne, świeżo po maturach i trzeba się jakoś rozerwać. Poza tym widzę, że będzie Bad Religion też. Coś czuję, że będę musiała poszukać pracy na weekend! Fajnie byłoby pojechać!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jaszczurka
Administrator
Dołączył: 23 Lis 2010
Posty: 5574
Przeczytał: 5 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: szafa Mike'a Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:16, 13 Lut 2013 Temat postu: |
|
Dziewczyny, patrzcie:
Tak, tu będzie koncert To jest tak olbrzymie, że najczęściej scenę budują w poprzek.
Wejścia, elegancko oznakowane:
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marzena_89
Redakcja strony
Dołączył: 11 Sie 2011
Posty: 735
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 8:32, 26 Maj 2013 Temat postu: |
|
Czas się zbierać do Wiednia <3. (No jeszcze krótki przystanek w Warszawie )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jaszczurka
Administrator
Dołączył: 23 Lis 2010
Posty: 5574
Przeczytał: 5 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: szafa Mike'a Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:44, 31 Maj 2013 Temat postu: |
|
Wieczorem 28 maja przeszłyśmy się z Marzeną, żeby zobaczyć miejsce koncertu. Miałyśmy problem z trafieniem, bo okolica wyglądała na wymarły plac budowy. Wiele się nie pomyliłyśmy. Ostatecznie jakoś udało nam się trafić, ale dopiero budowali scenę. Pod wejściem E spotkałyśmy dwie dziewczyny z Anglii, które znałyśmy z Berlina, one również nas rozpoznały, ale żadna ze stron nie była jakoś super zachwycona. Ostatecznie trochę pogadałyśmy, bo żadna z nas nie wiedziała, jak w ogóle będzie wyglądać wpuszczanie, wszystko było w zupełnym proszku, a od rozstawianej dopiero sceny, dzieliły nas niemal kilometry. Wiedziałyśmy, że Angielki będą nocować, ale my miałyśmy opłacony hostel, więc wróciłyśmy do niego.
Następnego dnia przed szóstą rano byłyśmy już na miejscu. Nie było wiele ludzi, ale trafiłyśmy obok kobiety-konia (tak, tej z Berlina) i jej ekipy. O dziwo, okazała się ona bardzo w porządku. Tłumaczyła nam to, co mówiła ochrona (która oczywiście znowu udawała, że nie umie po angielsku). Po szóstej przyszła Florence (ja gapiłam się na nią i ona na mnie, jedna poznała drugą, żadna nie zagadała ), ale więcej osób zaczęło się schodzić koło ósmej. Wszyscy ignorowali kolejkę i wciskali się na sam przód. My z Marzeną już byłyśmy zdenerwowane, bałyśmy się, że wejdziemy ostatnie i tak dalej. Mało osób mówiło po angielsku. Niemcy nawijali między sobą i rozkładali się na cały chodnik. Tylko jeden chłopak z nich wszystkich wydał mi się sympatyczny - miał na głowie kapelusz księżniczki z długim welonem i śpiewał Drama Queen. Nie mieliśmy pojęcia, o której będą wpuszczać, więc siedziałyśmy tam, marznąć niesamowicie (nigdy nie miałam takich dreszczy) i pogrążając się w ponurych myślach. Nagle, zupełnie niepodziewanie, dwadzieścia po pierwszej otworzyli bramę! Nie zastanawiałam się nad tym co robię, złapałam tylko to, co miałam pod ręką, Marzena złapała mnie, żebyśmy się nie rozdzieliły i zaczął się szturm. A co zrobił ochroniarz? Uderzył mnie. Po prostu rąbnął mnie w rękę, bo Marzena wbiegła, a mnie nie chciał przepuścić. Byłam w następnej turze, czyli oddalonej o jakieś trzy sekundy. Wielka różnica, doprawdy. Wymagała użycia siły na mnie Rzuciłam się w sprint po piachu do wewnętrznych barierek. Byłam mniej więcej trzecia, trzymałam barierkę ręką, było dobrze. Ale ludzie zaczęli się tłoczyć, słońce zaczęło przypiekać i zorientowaliśmy się, że nie mamy wody. Staliśmy na takim skwarze prawie trzy godziny. Ochroniarze oczywiście "nie umieli" angielskiego. Ktoś poprosił ich o wodę. A koleś się zaśmiał, powiedział, że nie dai sam się napił. Na domiar złego okazało się, że mój bilet się przedziurawił. To nie byłby problem, gdyby nie fakt, że dziura wypadła na kodzie, który mieli skanować. Zapytałam się jednej Niemki, czy to nie problem, ale ta mi nie odpowiedziała. Dopiero dziewczyna z Anglii (ta sama, którą spotkałyśmy dzień wcześniej przed bramą) powiedziała mi, żebym się nie martwiła, bo na bilecie są trzy takie same kody. No więc się nie martwiłam. Dopóki nie zaczęli wpuszczać. Jedna osoba - przeszła. Marzena - przeszła. Ja - nie przeszłam! Babka skanowała mi bilet z osiem razy, za każdym razem inny kod. Ludzie za mną zaczęli się burzyć, ja byłam bliska płaczu, myślałam, że nie wejdę... I nagle się udało! Później okazało się, że trafiłam do jedynego zepsutego czytnika... Tak. Obszukiwanie poszło szybko i rzuciłam się w bieg. Piach - poszedł. Trawa - poszła. Ale na żwirze, który miał wielkość normalnych, ostrych kamieni, nagle zupełnie ugięły się pode mną nogi i wyrżnęłam jak długa. Co zrobili ludzie obok? Śmiali się. W tym ochroniarze. Ale nie zwracałam uwagi, znalazłam okulary, biegłam dalej. Zupełnie nie miałam już sił, to było zdecydowanie za daleko, nie mogłam oddychać, a przed oczami miałam mroczki. Już byłam przy wejściu na Golden, widziałam niemal pusty pierwszy rząd,... I nie pozwolili mi wejść. Okazało się, że przy biletach powinni rozdawać bransoletki na Golden, a ja takiej nie dostałam. Wróciłam się, ale nie miałam już siły na bieg. Byłam zrezygnowana, oszołomiona od rąbnięcia w kamienie i obolała. Zrównałam się z zapłakaną Angielką (tą samą co wcześniej), która powiedziała tyle, co ja wiedziałam - że nikt nic o bransoletkach nie mówił, nikt nam ich nie dał, a te dupki z ochrony nie chcieli nas wpuścić, mimo że pokazywaliśmy im bilety. Ja zdałam sobie wtedy sprawę, że z rąk leci mi krew i coś we mnie pękło, powiedziałam jej, że jechałam tutaj dwanaście godzin, że przeorałam ciałem po kamieniach, a oni po prostu nie dali mi bransoletki... I wtedy ona, kochana, powiedziała, że zaraz wrócimy na nasze miejsca na przodzie. Przy bransoletkach była panika, bo mnóstwo ludzi po nie wracało. Dostałyśmy je i ruszyłyśmy z powrotem, biegiem, chociaż nie miałyśmy siły. Zobaczyłam, że pierwszy rząd już jest zajęty, zobaczyłam tych dupków z ochrony i po raz pierwszy w życiu pomyślałam sobie "Pieprzyć Green Day'a". Było mi tak źle, po całym dniu traktowania jak jakiegoś karalucha, że chciałam tylko, żeby mnie ktoś przytulił. Poza tym chyba nie myślałam do końca racjonalnie, po spotkaniu z ziemią. Więc poszłam do namiotu pierwszej pomocy. Założyli mi opatrunki na wszystkie krwawiące miejsca, które im pokazałam, spisali dane osobowe i puścili. Pierwszy raz ktoś był dla mnie miły. Weszłam na Goldena i stanęłam w trzecim rzędzie na przeciwko Mike'a. Szybko okazało się, że to był zły wybór. Przede mną stała grupa Niemców, którzy mieli jakieś dwa metry, jeden z nich miał długie włosy, którymi smyrał mnie po twarzy, poza tym palili papierosy i mieli Pepsi, którą nie chcieli podzielić się z innymi (a jeszcze dostali wodę od ochroniarzy). Na domiar złego, obok mnie stanęła mamuśka z dziewczynką, na oko jedenastoletnią. Za wszelką cenę starała się wepchnąć swoją pociechę na przód, do pierwszego rzędu, bo mała nic nie widziała. Tylko, że - cholera - ona była mojego wzrostu! I koniecznie chciała wleźć przede mnie. Mało tego, mamuśka poprosiła wrednych Niemców, żeby ustąpili jej dziecięciu miejsca w pierwszym rzędzie. Na szczęście się nie zgodzili, bo dostałabym szału.
Na All Time Low bawiłam się naprawdę dobrze. Owszem, gdy jeden z tych kolosów przede mną skakał, jego tyłek był na wysokości moich piersi, ale dało się to wytrzymać. Tyle dobrego, że mamuśka i jej córeczka przestały się pchać, gdy zaczęło się pogo. Ale wróćmy do zespołu. Naprawdę dali czadu, Jack był w wyjątkowo zadziornym nastroju, zebrał trochę staników, wskoczył na barana Zackowi i z takiej pozycji śpiewał w chórkach, a później Alex ogłosił, że on (to znaczy Jack) szuka dziewczyny lub chłopaka na dzisiejszą noc. No kocham ich Początek z Lost In Stereo to był po prostu czad i ogień z... No. Oczywiście było też Dear Maria Count Me In, Time Bomb, I Feel Like Dancin', Somewhere In Neverland... I trochę innych kawałków, których teraz nie jestem pewna. The Baseballs z kolei to była nuda... Nie nastawiałam się negatywnie do ich występu, wręcz przeciwnie, ale mnie zupełnie zamulili. Ponadto ciągle gadali po niemiecku, więc nic nie rozumiałam. W przerwie między zespołami jeden koleś (jak się okazało - ten od kapelusza księżniczki) podrzucał nam "hey-oh" do powtarzania. Było to ciekawsze od wysłuchiwania niemieckich komunikatów odnośnie organizacji. Gdy puścili Bohemian Rhapsody, wiadomo było, że już jest blisko. No i wyszedł Różowy Królik! Niestety, był bardzo krótko, nie wypił piwka ani nic. Nawet za bardzo się nie podroczył z publiką. Poza tym ludzie nie śpiewali Blitzkrieg Bop. Jak można tego nie śpiewać? Królik szybko się schował, a i tak pierwsze rzędy widziały, kto rozciąga się za sceną...
Stało się. Wyszedł Green Day. Publikę ogarnął dziki szał. 99 Revolutions to była istna bitwa. Nie widziałam praktycznie nic - tylko co jakiś czas kawałek Mike'a. Więc był to bardzo ładny widok. Know Your Enemy - podobnie. Na scenę dostał się fan i, jak to jest w zwyczaju, miał skoczyć ze sceny. Akurat obok mnie. Zastanawiałam się co zrobić, ale ludzie po prostu się rozstąpili i chłopak upadł na ziemię Takie chamstwa to jeszcze nie widziałam, ja tam byłam gotowa go łapać... Zanim zdążyłam podać mu rękę, w publiczność wdarł się ochroniarz, żeby wynieść chłopaka. Walił łapami na oślep, nie patrząc czy trafia w czyjąś rękę czy głowę. Gdy to wszystko się uspokoiło, Mike rzucił kostkę. Wyciągnęłam rękę, a ona minęła mnie dosłownie o centymetr i pacnęła w głowę dziewczynę obok mnie. Ona pierwsza zanurkowała na ziemię i ją podniosła. Słowa nie wyrażą, jak bardzo wtedy chciało mi się płakać. Tłum szalał dalej i jakoś na Stay The Night wylądowałam dalej, około szóstego rzędu. Jeśli mam być szczera, było tam dużo lepiej. Po pierwsze, widziałam chłopaków i nie zasłaniały mi żadne zapocone plecy. Po drugie, miałam na tyle przestrzeni życiowej, że mogłam podnieść ręce. I nawet je opuścić. Naprawdę, to jest sukces. Stop When The Red Light Flash według mnie wypada słabo koncertowo. Jest milion lepszych piosenek, które mogliby zagrać. Tutaj też mnie nie powaliło. Na Letterbomb stanęłam obok czerwonowłosej dziewczyny, która była świetna. We dwie skakałyśmy i szalałyśmy, nie przejmując się tym, że niektórzy patrzą na nas ze wstrętem. Zdzierałyśmy sobie gardła na Oh Love, kiedy to Billie pokręcił tekst i w sumie na początku nie wiedziałam, czy to my we dwie się pomyliłyśmy czy on. Poza tym stwierdzam, że ta piosenka jest świetna na koncertach. To "Far away, far away" i wspólne machanie rękami jest naprawdę super. Holiday i Boulevard Of Broken Dreams (bardzo dobrze, że zagrane przy sobie) standardowo były śpiewane przez większość publiki. Ale potem... Potem nastąpiło coś cudownego. Billie powiedział, że ten koncert będzie wyjątkowy, bo zagrają całe DOOKIE! Wtedy myślałam, że zemdleję. Zaczęłam krzyczeć, wyć, wrzeszczałam wszystkie polskie przekleństwa, zdając sobie sprawę, że nikt mnie nie rozumie. Czerwonowłosa dziewczyna obok mnie zachowywała się podobnie. No i zagrali Burnout. Wtedy już nie liczyło się dla mnie, że otacza mnie lamerska publika, która okazała się nie znać słów 3/4 piosenek z najcudowniejszego albumu pod słońcem (znanego jako Dookie). Liczyło się tylko to, że grają Dookie. Piosenki mijały tak szybko, że wszystko to było jak sen... W ogóle usłyszeć Having A Blast i Chump na żywo... Nie wyobrażacie sobie tego. Naprawdę. Na Longview Billie poprosił kogoś do śpiewania ostatniej zwrotki. Ja i Czerwonowłosa wyciągałyśmy ręce jak najwyżej, mimo iż nie było szans, żeby ktokolwiek nas zauważył. BJ wziął dziewczynę z Niemiec czy Austriii... W każdym razie, kojarzyłam ją z kolejki. Okazało się, że zupełnie zapomniała słów. Do tej pory pamiętam, jak Mike uroczo się z niej śmiał. Billie też miał niezły ubaw, bo dziewczyna ostro improwizowała. Ale szczerze mówiąc, ja i moja towarzyszka nie wiedziałyśmy za bardzo co jest grane. Zaczęło się Welcome To Paradise, a fanka dalej była na scenie i nie bardzo wiedziała, co ze sobą zrobić. Jeden z ekipy na szczęście pokazał jej, gdzie wyjść, bo gotowa była ukraść całe show GD Pulling Teeth idealnie pasowało do mojej sytuacji, całego pecha tamtego dnia i tak dalej. Więc śpiewało mi się tą piosenkę z podwójną przyjemnością, wykrzyczenie tego wszystkiego sprawiało mi jakąś dziką satysfakcję. Na Basket Case przestało być tak przyjemnie, bo ludzie zaczęli szaleć. Według mnie, przesadnie szaleć. Z jednej strony nie mogłam utrzymać się na nogach, z drugiej nie mogłam upaść, bo inni ludzie otaczali mnie tak ściśle. Znowu nie wiedziałam co się dzieje i całą energię wkładałam w to, żeby przetrwać w jednym kawałku i utrzymać się na nogach.. Można się śmiać, ale dwa razy dostałam w głowę z taką siłą, że zobaczyłam gwiazdki... Uwierzcie, że nie należy to do najmilszych przeżyć. She zagrał ktoś z publiczności. To znaczy blondyn, którego również kojarzyłam z widzenia. W ferworze tego całego zamieszania, nawet nie wyłapałam momentu, w którym Billie go poprosił. Znowu nic nie widziałam. Sassafras Roots należało do tych piosenek, których ta dzika masa najwidoczniej nie znała, bo zrobiło się spokojniej. Mogłam skakać, śpiewać i klaskać. Obok mnie ludzie stali z założonymi rękami. Niewiele widziałam, ale zmieniło się to na When I Come Around wszyscy zaczęli rytmicznie skakać (skakać, a nie miotać się i machać rękami gdzie popadnie) i mogłam przenieść się do bardziej dogodnego miejsca. Znowu widziałam Czerwonowłosą, ale była zbyt daleko, byśmy mogły złapać kontakt. Później przyszła kolej na Coming Clean, a jest to jedna z moich najukochańszych piosenek. Mogłam sobie spokojnie szaleć, nie obawiając się stratowania, bo znowu było spokojnie. I już tak do końca Dookie, co było dla mnie niepojęte. Śpiewałam ile wlezie, a obok mnie ludzie tylko zerkali na mnie z dezaprobatą, jakbym naprawdę robiła coś dziwnego. Starałam się w nikogo nie uderzyć i ogólnie nie włazić nikomu na głowę. Nagle wszyscy z powrotem dostali szaleju na St. Jimmy. Zaczęło robić się niebezpiecznie, ludzie się wywalali, a inni gotowi byli po nich deptać... Ogólnie nieciekawie. Potem przyszła kolej na King For A Day. Kocham nowy sceniczny outfit Billie'ego! Angielski gentleman to jest to! Mike za to trochę słabo wypada... Tylko kowbojski kapelusz... Wolałam go jako kiciusia. Zrobiło się spokojniej, mogłam trochę pozbierać siły. Poza tym zauważyłam coś, czego nie mogły zobaczyć pierwsze rzędy. Jedna dziewczyna weszła na ramiona swojego chłopaka i zdjęła koszulkę. Pomyślałam sobie, że jest świetna, bo sama jedna się tak wystawiła i to ponad wszystkich. Ale gdy zobaczyłam, że na Shout zdjęła też stanik... Matko! To było coś Tylko, że miałam wrażenie, że panowie udają, ze jej nie widzą. Chyba, że naprawdę nie widzieli. Przecież wzrok sam się na nią ściągał! Myślałam, że ci psychiczny ochroniarze będą chcieli ją wyciągać, ale nie. Dziewczyna po prostu dała czadu! Gdy tylko piosenka się skończyła, ubrała się i z powrotem weszła w tłum. Prawdziwa profeska Ja sama byłam już tak zmęczona, że myślałam, że zaraz po prostu padnę. No ale zaczęło się Minority, musiałam się trzymać. Potem panowie zeszli ze sceny, a publika zaczęła krzyczeć. Według mnie chybionym pomysłem były niemieckie okrzyki, bo skąd niby Green Day miał to zrozumieć? Austriacy chyba myśleli, że są pępkiem świata. Jakby nie można było skandować "Green Day", tak żeby każdy wiedział o co chodzi... No ale tak czy inaczej wyszli. Na American Idiot ściana śmierci była dosłownie przy mnie. Stałam przy samym brzegu, więc Ci wielcy, dwumetrowi goście (bo tylko tacy brali w tym udział) wpadali wprost na mnie. Miałam już powoli wszystkiego dość. No ale Jesus Of Suburbia to było coś. Już bardzo słabo kontaktowałam, śpiewałam wręcz automatycznie, ale przynajmniej ciągle to robiłam. Znowu nikt się nie ruszał, ale nie dziwię się. Troglodytom ciężko było pogować, inni pewnie byli zmęczeni. Niestety dwójka chłopaków jak gdyby nigdy nic zapaliła papierosy, a nie bardzo było jak się usunąć, więc musiałam wsadzić nos w koszulkę, żeby nie wdychać tego smrodu. Brutal Love na koniec było po prostu piękne. Chciało mi się płakać ze wzruszenia, gdy widziałam Billie'ego... Ale wszystko psuło trzech okropnych facetów z Włoch, którzy nadawali na cały regulator. Stali przede mną, jeden w ogóle plecami do sceny, i rechotali. Wtedy myślałam, że naprawdę się rozpłaczę. I nagle jakaś dziewczyna, cudowna dziewczyna, nawet nie mam pojęcia skąd, wpuściła mnie przed siebie. Zobaczyłam dobrze scenę i nie musiałam stać za tymi debilami. Tak więc koncert dla mnie skończył się pozytywnym wspomnieniem.
Ogólne wrażenia: występ był nieziemski, naprawdę. Całe Dookie na żywo... Niesamowite przeżycie. No i do tego ta energia chłopaków. Cali uśmiechnięci, radośni... Mike latał z jednego końca na sceny i w pewnym momencie pocałował Billie'ego, Billie prężył się jak tancerka na rurze, pokazując przy tym różne części ciała, Jason jak zwykle był cichutki i nieśmiały, pan Freese za to wyglądał jak chodzacy seks w garniturku. Za to organizacja była naprawdę koszmarna. Gdyby dali nam te bransoletki, nie wywaliłabym się i byłabym w pierwszym rzędzie. Nie miałabym też zdartych łokci, dłoni, kolan, brzucha i brody. Ochroniarze byli po prostu chamscy i do tej pory mam w uszach ich śmiech, gdy leżałam na ziemi. Publiczność wcale nie była lepsza. Na przodzie wyglądało to lepiej, ale przecież ciągle byłam na Goldenie i to nawet nie na końcu, czy środku! Cały czas trzymałam się bliżej niż dalej sceny, a przez większość czasu otaczali mnie ludzie, którzy nie znali słów, nie klaskali, nie machali rękami... A jedyne co umieli, to robić dym i wbijać innym łokcie gdzie popadnie. Tak więc mam naprawdę mieszane uczucia co do tego koncertu. Raczej już nie pojadę do Austrii, a już na pewno nie, jeśli będą grać na Krieau.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jaszczurka dnia Pią 19:42, 31 Maj 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Worry_Rock
St. Billie
Dołączył: 12 Lis 2010
Posty: 1958
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Pią 19:00, 31 Maj 2013 Temat postu: |
|
Czytając twoja relację dostałam szału i sama się wzruszyłam.
Od dawna wiedziałam,że niemcy to świnie (a przynajmniej ci młodsi bo akurat znam z koncertów bardzo fajnych.. chłopów)
Ale ,że ochrona była taka chamska? I jak mogą nie znać angielskiego? Według mnie każdy ochroniarz powinien znać angielski... to podstawa
Już nawet nie mówiąc o tym podawaniu wody... cholera co to ma być?
Ale ważne,że przetrwałaś i dostałaś dookie w nagrodę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mgosia
As Cool As Tre
Dołączył: 11 Wrz 2012
Posty: 722
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/10
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:44, 31 Maj 2013 Temat postu: |
|
Podziwiam cię, Honorata. Ja bym po tym wszystkim chyba usiadła wśród ludzi i się rozryczała. Ale jednak fajnie, że byłaś, spędziłaś mimo wszystko parę miłych chwil, no i usłyszałaś rzadko grane na żywo piosenki z Dookie. No i dzięki twojej relacji wiemy, że z chłopakami wszystko w porządku, nadal są weseli i pełni energii, a my siejemy panikę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Homo Economicus
Administrator
Dołączył: 10 Lis 2010
Posty: 9661
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:58, 31 Maj 2013 Temat postu: |
|
Mój best die hard ever!
Sweetie, gwoli wyjaśnienia. To jest powód, a właściwie powody, dla których Twój karat mnie nie wzruszył.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Suzi
Confessor Of The Rev
Dołączył: 10 Lis 2010
Posty: 3318
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Głowno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 11:11, 01 Cze 2013 Temat postu: |
|
Matko, zaczynam się bać koncertu w Polsce Bo nie wiem teraz czy po prostu Ci Austriacy są tacy wredni dla cudzoziemców czy ludzie w ogóle są tacy na koncertach wredni ;| Masakra jakaś. A to przez cały koncert nie byłaś nawet przez chwilę z Marzeną? Mam nadzieje, że u nas jakoś uda nam się forumowo być razem, bo ja tak to nie mam nikogo ;c
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
novacaineGD
As Cool As Tre
Dołączył: 01 Mar 2013
Posty: 870
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Konin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 11:47, 01 Cze 2013 Temat postu: |
|
Po przeczytaniu relacji mam dość mieszane uczucia. Z jednej strony jedziesz na koncert swojego ulubionego zespołu, by spełnić marzenie, masz nadzieję, że wszystko potoczy się jak w najlepszym porządku, a tu... nie dość, że publika zachowuje się jakby była wypuszczona z buszu, zero kultury to jeszcze ochrona to stado gburów... Ciężko powiedzieć co bym zrobiła na Twoim miejscu... podziwiam Cię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jaszczurka
Administrator
Dołączył: 23 Lis 2010
Posty: 5574
Przeczytał: 5 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: szafa Mike'a Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:10, 01 Cze 2013 Temat postu: |
|
Suzi napisał: | A to przez cały koncert nie byłaś nawet przez chwilę z Marzeną? Mam nadzieje, że u nas jakoś uda nam się forumowo być razem, bo ja tak to nie mam nikogo ;c |
Nie byłam. Rozdzieliłyśmy się na początku przy wpuszczaniu, bo mi nie działał ten kod na bilecie Potem spotkałyśmy się znowu, bo ona też nie dostała bransoletki, odbierałyśmy je w sumie w jednym czasie... I znowu się rozdzieliłyśmy, po czym ja poszłam do namiotu pierwszej pomocy i gdy weszłam na Goldena, już jej nie widziałam. Jej się poszczęściło, była w drugim rzędzie i mogła utrzymać to miejsce
Jak widać nie zawsze udaje się być razem, no i nie jest to takie miłe, gdy czeka się na koncert i nie zna nikogo. Gdy Green Day już gra, już się tego tak nie odczuwa, ale wiadomo, że zawsze lepiej jest, jak ma się obok znajomą twarz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marzena_89
Redakcja strony
Dołączył: 11 Sie 2011
Posty: 735
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:00, 01 Cze 2013 Temat postu: |
|
W dzień koncertu wstałyśmy po 4, aby o 6 być na miejscu. Gdy przybyłyśmy przed bramą kilka osób już czekało. Niektórzy jeszcze spali (w sumie tak się przykryli, że nie było ich widać ) Usiadłyśmy na końcu kolejki, przy końcu bramy. Ja zastanawiałam się czy to dobre miejsce. Byłam prawie pewna, że za jakiś czas ludzie będą przychodzić na przód, przed nas. Czas początkowo leciał bardzo szybko. Dziwiłyśmy się, że przez pierwsze 2 godziny czekania liczba osób nie bardzo się zmieniła. Przyszła Florence z GDC, które wyglądała jakoś inaczej. I przez pewien czas zastanawiałyśmy się czy to ona czy ktoś inny. Okazało się, że to ona . Po 8 zaczęli przychodzić kolejny fani. Jedni siadali kulturalnie za nami, inni jak się spodziewałam – przed. Atrakcją w czasie oczekiwań było wylewanie asfaltu . Przez kolejne godziny przybyli kolejni fani. Ja z zaciekawieniem przyglądałam się ich koszulką i gadżetom z Green Day. Wiele osób miało kolorowe włosy. Od czerwieni, po niebiesko-zielone pasemka. Mieli też trampki Dookie i Kerplunk'a <3. Kolesie którzy siedzieli za nami wydawali się zabawni. W tym właśnie chłopak, który założył kapelusz księżniczki. Ogólnie też nie byłyśmy zachwycone, że większość tych osób siada przed nami blokując tym samym przejście. Przed 12, zaczęło się coś dziać. Wszyscy wstali, ale to błędny alarm, bo ochrona tylko wyszła. Zmieniłam pozycje i usiadłam na kamieniu trzymającym bramę, a nie na ziemi. Po 13 podeszła ochrona. Wszyscy wstali. Szybko wzięłam w rękę bilet i flagę. Zaczęli otwierać bramę tuż przed nami! Oczywiście nie mieli zamiaru nas jeszcze wpuszczać, jednak ludzie zaczęli przebiegać. Ja od razu złapałam Honoratę za rękę i zaczęłam biec. Niestety nas rozdzielono. Biegłam jak najszybciej mogłam. Widziałam też, że Honorata biegnie za mną. Ustawiłyśmy się szybko przed jedną z barierek. Od początku barierki dzieliło nas jakoś 5-6 osób. Było dobrze. Niestety teraz zaczęło się długie czekanie. Zaczęło robić się duszno. Nie miałam wody. Na szczęście Honorata miała wodę ze sobą dzięki czemu jakoś przetrwałam (Jeszcze raz dziękuję ). Chłopak który był przede mną odsunął się więc ja swobodnie, weszłam na to miejsce. Jednak on za jakiś czas zaczął mnie pchać. Mówię, że tyle czekania, nie pozwolę się wypchnąć. Dziewczyna która stała przede mną, też pchała się tyłkiem. Wkurzyła mnie! Stoi przede mną, ja jej nie pcham, a ona mnie wypycha! Okazało się że to koleżanka tego kolesia. Położyłam rękę na barierce, że koleś wybrał bramkę obok . Czekałyśmy w ścisku z 3 godziny. Gdy ochrona przygotowywała się już do wpuszczania, my wiedziałyśmy co nas czeka. Długi bieg pod scenę. Denerwowałam się. Przygotowałam bilet iiii zaczęło się! Zaczęli wpuszczać. Bilet swobodnie przeszedł, sprawdzając mnie pytali co mam w kieszeni. Powiedziałam, że mój telefon komórkowy i od razu mnie przepuścili. Biegłam jak tylko mogłam! Byłam już zmęczona, ale energia przyszła sama. Pomyślałam sobie, że biegnę na Green Daya! Po drodze czułam jak zlatuje mi sweter który miałam przewieszony w pasie, ale trudno, biegłam dalej. Gdy byłam już przy wejściu widziałam wolny pierwszy rząd!! Allllleeeee. Nie chcieli mnie wpuścić!!! Pytają się gdzie bransoletka! Ja myślę sobie, coooo?! jaka bransoletka. Myślałam, że może coś mi dali, a ja z emocji to zgubiłam. Okazało się, że wcale nie dostałam bransoletki. Boże to było straszne. Stoję widząc pusty 1 rząd, a nie mogę wejść. Prosiłam ochroniarza o wpuszczenie, ale to nic nie dało. Wpadłam panikę. Chciało mi się wyć. Widzę jak przybiega Honorata, która też nie dostała bransoletki. Nie miałam siły na nic. W końcu cofnęłyśmy się po bransoletki. W końcu je dostałyśmy. Jeszcze resztką sił podbiegłam pod wejście. Tym razem mnie wpuścili. Patrzę gdzie jeszcze dobre miejsce. Widzę 3-4 rząd wolny więc tam stanęłam. Nie mogłam przestać kaszleć. Na szczęście miła dziewczyna stojąca obok dała mi wodę. Dzięki czemu mogłam znów jakoś oddychać. Za jakiś czas swobodnie stałam już w 3 rzędzie. A następnie jakaś dziewczyna pyta mnie czy zamienię się z nią miejscem, żeby mogła stać obok swojej koleżanki. Patrzę, że ona jest w 2 rzędzie, a ja w trzecim. Mówię, że oczywiście! Takim sposobem dostałam się do 2 rzędu! Obok mnie stał chłopak który chciał mnie wypchnąć, ale się nie dałam. Trochę czekania. I zapowiedzieli pierwszy występ. Wyszli All time Low. Mimo, że nie znałam za dobrze ich piosenek (tyle co słyszałam w Berlinie) tym razem bardzo dobrze się bawiłam. Także zmieniłam o nich zdanie i chyba muszę teraz trochę lepiej poznać ich piosenki. Może w Berlinie jakoś byłam negatywnie nastawiona. Nie wiem. Alex z ATL w pewnym momencie zszedł ze sceny i zaczął podawać rękę publice. Mi również . Bardzo mnie to ucieszyło. Nie powiem, że nie. Po ATL znów chwila przerwy. Widziałam już że teraz wyjdzie The Baseballs. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Kiedy wyszli, trochę oklasków, trochę kiwania głową. Początkowo było ok, potem zrobiło się trochę nudno. Na pewno byli o wiele lepsi od Angels & Ariwaves w Berlinie. W czasie ich występu, a raczej kiedy zaczęli trochę zamulać przemawiając po niemiecku zaczęłam przyglądać się poruszającym osobom, które było widać za sceną iii w końcu dostrzegłam Billiego i Jasona!!! . To było piękne.
Po występie The Baseballs wiedziałam, że teraz ponad dwie godziny na które tyle czekałam, na które jechałam tyle kilometrów. Zaczęli przygotowywać scenę dla Green Daya. Fani prosili ochronę o wodę, a ochrona co? Ochrona wyciąga wodę, sama pije i wylewa. To było takie chamskie, że ja <cenzura>. Publika zaczyna nawoływać Green Day’a krzycząc „hej yooooo”, „ hej hej hej”. W końcu nastał moment na który tyle czekałam! Wyszedł różowy króliczek i zaczął tańczyć. Tańczył dość krótko w porównaniu do poprzednich koncertów, ale niedługo po jego popisach wchodzi Green Day!!! Wszyscy zaczęliśmy krzyczeć. Od razu "99 Revolutions". Zaczynamy zabawę! Ludzie tak mnie przycisnęli, że wylądowałam na dziewczynie z pierwszego rzędu. Stałam na palcach, żeby lepiej widzieć i tym samym nie dać się wypchnąć. Skakałam ile sił. Bardzo dobrze wszystko widziałam. Stałam przed Jasonem, ale że scena była dosyć mała, widziałam bardzo dobrze Billiego i Mike’a. Tre był również bliżej nas niż zwykle. Następnie zaczęli grać "Know Your Enemy". Kolejny energiczny kawałek. Było tak ciasno, że ledwo mogłam podnieść rękę. Billie wyciągnął na scenę chłopaka, który kolejkował z nami. Gdy zaczynali grać "Stay The Night" zaczęłam krzyczeć. Kocham tą piosenkę, a na żywo już w ogóle. "Stop When The Red Light Flash". Szczerze mówiąc nie przepadam za ta piosenką, ale koncertowo wypada dobrze. Nie znakomicie, ale dobrze. Billie i Mike bardzo często podchodzili blisko mojej miejscówki Od tej tej piosenki zaczęłam nagrywać krótkie filmiki. Następnie "Oh love". Jak ja mogłam nie lubić tej piosenki? Ona jest piękna. Wszyscy śpiewają i machają rękami. Przy tej piosence kiwałam do Jasona. Jednak Jason cały czas wydaje się nieśmiały. "Letterbomb" bardzo mnie ucieszyło. Przy "Boulevard Of Broken Dreams" trochę odpoczynku od skakania. Chciałam pokazać polską flagę. Podniosłam ją na chwile, ale wiał wiatr i nie dało się przeczytać całości napisu więc zrezygnowałam z tego pomysłu. Nie lubię gdy BJ nie śpiewa, ale przy BOBD mogę to wybaczyć, bo śpiew publiki jest piękny. Po BOBD, Holiday. Brakowało mi tylko wybuchów przy Bang Bang . Następnie Billie powiedział, że zamierza grać całą noc! iii że zagrają całe Dookie!!!! Myślę: OMG! Całe Dookie!!! Zaczęli. "Burnout"! "Having A Blast"! Cudownie. Mówię, że teraz będzie "Chump"! "Chump" na żywo było moim wielkim marzeniem!!! I tego dnia się spełniło. Do ostatniej zwrotki "Longview" Billie szukał pomocnika. Zgłaszałam się. Znam tekst, tylko obawiałabym się chrypy . Billie Joe wybrał znajomą dziewczynę. Ona niestety nie znała tekstu. Nie wiem czy z nerwów, czy nie znała w ogóle. Chłopaki zaczęli się śmiać bo dziewczyna improwizowała i stworzyła własny tekst. W sumie zawsze to jakieś wyjście z sytuacji. Mimo wszystko nie zaśpiewała nic dobrze, co już moim zdaniem nie było takie fajne. "Welcome To Paradise", "Basket Case" – szaleństwo . Rozpoczynając "She" Billie szukał gitarzysty. Wybrał chłopaka, który czekał przed z nami przy barierkach. Wypadł świetnie. Dostał gitarę od Billiego . "Coming Clean" jak zawsze cudowne. Ogólnie całe Dookie jak mówiła Honorata, bardzo szybko minęło. Krótkie piosenki. Ale jakie piękne... Przy King For A Day/Shout Tre pokazał nam się w nowym staniku xD. Tym razem różowy w kwiaty. Strój BJ jak zwykle sexy . Słyszałam od Honoraty, że przy AI była ściana śmierci, ale ja jej nie odczułam. Kocham przedstawianie zespołu przy Minority. Brutal Love jest słodko gorzką piosenką. Nie chodzi mi tylko o tekst. Wiemy, że wszystko się zaraz skończy. Jednak nie wyobrażałam sobie nie usłyszeć Brutal Love. Uwielbiam tą piosenkę. Jest idealna na koniec koncertów. Na koniec Tre rzucił pałeczki do publiki. Za daleko ode mnie, więc nawet nie próbowałam się rzucać, szczególnie mają wspomnienie z Pragi gdzie wylądowałam na ziemi, a pałeczki poleciały z 5 rzędów dalej. Koncert się skończył. Czekałam jeszcze trochę, mając nadzieję, że dostanę jakąś kostkę. Oczywiście ochrona je rozdawała z wielką łachą. Ja niestety nie dostałam. Ale cieszyłam się, że złapałam część papieru toaletowego, który znajdzie zapewne miejsce na mojej półce z GD xD. Po koncercie poszłam do koncertowego sklepiku. Oczywiście wszystko prawie sprzedali. Kupiłam koszulkę której pierw nie miałam zamiaru brać, ale mówię że jest ok, a ta co chciałam kupię w Łodzi. Plakaty wyprzedali, ale babka zaproponowała, że da mi ten przeznaczony na pokaz. Ja pierw myślę ciekawe po ile. A ona że tyle samo jak za nowy. W sumie żałuję, że go wzięłam, bo mogłam kupić niewygnieciony w Polsce. A tak mam wygnieciony po tej samej cenie co inne. Najlepsze, że później zobaczyłam kolejny sklepik na zewnątrz w którym mieli cały zapas koszulek i plakatów xD. Wkurzyłam się i mówię, że już dziś nic nie kupuje. Znów widziałyśmy autokary Green Daya ! 3 ładne autokary a przed nimi policja.
Ogólnie sam koncert był WSPANIAŁY. Green Day był wspaniały. Jak zawsze. Miałam szczęście, że mogłam znaleźć się w drugim rzędzie. Organizacja była fatalna. Nie było pierw oznaczonych wejść. Nie mówiąc już nawet bransoletkach o których wolę zapomnieć. Ochrona była chamska. Publika dziwna (jak mówią wszyscy).
Krótkie filmiki z koncertu (wiem, że zła jakość, ale zawsze ):
When I Come Around:
<iframe width="420" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/hPpPsb97DLo" frameborder="0"></iframe>
Boulevard Of Broken Dreams:
<iframe width="420" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/19NeKCjQCG4" frameborder="0"></iframe>
Burnout:
<iframe width="420" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/5pRYpOsHkcc" frameborder="0"></iframe>
Shout:
<iframe width="420" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/ad6vbCUCGtk" frameborder="0"></iframe>
i jeszcze słodko gorzkie zdjęcie z dnia przed koncertem zrobione przez nas i przez Mike'a w podobnej godzinie jak sądzimy:
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez marzena_89 dnia Sob 19:30, 01 Cze 2013, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|